Maksyma "sport to zdrowie" jest bardzo popularna i niewątpliwie prawdziwa w przypadku większości z nas, tkwiących długie godziny przed komputerami i telewizorami. Jeżeli weekendowa przejażdżka na rowerze, którą lubimy uważać za uprawianie sportu ma jakiś wpływ na nasze zdrowie to tylko korzystny. Uprawianie sportów wyczynowych ze zdrowiem nie ma jednak nic wspólnego.
Wyliczankę należy rozpocząć od narażenia na liczne urazy w większości sportów wyczynowych. Lekkoatleci czy zawodnicy w sportach drużynowych, nie mówiąc już o kierowcach narażeni są na ogromne obciążenia stawów i na liczne urazy. Znane są przypadki, gdy urazem kończyła się obiecująca kariera sportowca lub nawet jego życie. W czasie ostatnich zimowych Igrzysk Olimpijskich cieniem na rozgrywkach położył się wypadek saneczkarza Gruzina Nodara Kumaritaszwilego, który przy prędkości 140 km/h wypadł z sanek i uderzył w barierę. Zaledwie 21-letni sportowiec zginął, a sprawa źle przygotowanego toru ucichła. Na tym samym torze w czasie igrzysk doszło do trzech innych wypadków, na szczęście mniej groźnych.
Zasmucają nas wszystkich nagłe śmierci sportowców, którym nie wytrzymuje serce. Choć często podejrzewa się, że w grę wchodzą niedozwolone i dozwolone środki mające poprawić wydolność, w większości przypadków okazuje się, że sportowiec miał niewykrytą wcześniej wadę serca lub nie okazuje się nic- wygląda na to, że serce po prostu nie wytrzymało obciążeń. Polskich kibiców zasmuciła śmierć najmłodszej polskiej medalistki olimpijskiej, Kamili Skolimowskiej. Podczas treningu zasłabła, w karetce zemdlała i mimo trwającej godzinę reanimacji nie udało jej się uratować. Bezpośrednią przyczyną zgonu był zator tętnicy płucnej. Ojciec Kamili powiedział prasie: "Po konsultacji z lekarzami specjalistami twierdzę, że do zgonu Kamili mogły się przyczynić uwarunkowania genetyczne (...) Do zgonu Kamili mogła się również przyczynić kwestia odwodnienia, zagęszczenia krwi, przyjmowania środków antykoncepcyjnych, a także wysiłek, który towarzyszył jej na treningach. Mówię o tym ku przestrodze innych sportowców. Żałuję, że akurat na przykładzie Kamili."
Nagłe śmierci znanych sportowców poruszają nas wszystkich, ale niewiele mówi się o tych, którym wyczynowy sport zniszczył zdrowie na raty i po cichu. Intensywny trening obciąża wszystkie narządy ruchu, zwłaszcza stawy. Na przykład w gimnastyce akrobatycznej przy odbiciach i lądowaniach na jednej nodze stopa zawodnika narażona jest na obciążenia przekraczające jego ciężar siedmiokrotnie. Po latach treningu dochodzi do degeneracji stawów, zwichnięć, urazów, które wszystkie objawiają się bólem oraz ograniczeniami ruchu stawów. Sportowi emeryci są więc takimi w istocie, często niedługo po ukończeniu trzydziestego roku życia.
Wyczynowy sport stał się już zajęciem dla nadludzi. Ci, którzy od natury nie dostali genów wybitnie predysponujących ich do uprawiania jednego rodzaju sportu, posiłkują się często różnymi środkami. Organizm na dopingu znosi wysiłek, jakiego w innym wypadku by nie wytrzymał. Już po zakończeniu kariery i przyjmowania dopingu zaczyna reagować na wcześniejsze obciążenia na wszystkie możliwe sposoby. Nawet Ci, którzy nie wspomagali się farmakologicznie, mają problemy z utrzymaniem wagi, bo organizm przyzwyczajony do wysiłku domaga się ogromnych ilości kalorii.
Wyczynowy sport nie ma nic wspólnego ze zdrowiem. Rozwój nauki i chemii pozwala przewidywać, że niedługo na olimpiadach startować będą tylko ludzie genetycznie przystosowani lub na niewykrywalnych środkach dopingujących. Pozostaje nam tylko czerpać radość z umiarkowanych ilości sportu uprawianych prywatnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz